Znowu przyszło lato
"Stoję u Twych drzwi i trzymam kwiat wokół pięknie moknie cały świat..."
Niby nic szczególnego, niby tak jak za każdym razem, a jednak w powietrzu wyczuwało się coś niepokojącego. Przyjazd artystów, ustawianie instrumentów, próby dźwięków i szereg innych czynności przygotowawczych, tak jak przed każdym koncertem. Patrząc z boku na to zamieszanie, można się dziwić, że z tego chaosu powstaje uporządkowany i przyjazny dla wielbicieli dobrej muzyki koncert.
Słońce grzało niemiłosiernie i nic poza prognozami pogody nie zapowiadało nadchodzącej zawieruchy. Zbliżała się godzina zero, wszystkie ustalenia z artystami i technikami zakończone. Ucichła też scena po długich próbach muzycznych. Wszyscy udaliśmy się na krótki odpoczynek, a w raz z nami otaczająca przyroda. Na kilkanaście minut zatrzymało się powietrze, nawet najmniejszy listek nie drgał. Czyżby to zapowiedź tego, czego najbardziej sie obawialiśmy? Stało się! Tym razem koncert "Jazz w lesie" rozpoczęliśmy od wszechogarniających dźwięków natury. Nasza leśna scena oświetlona była nie jupiterami ale błyskami z nieba. Burza dała piękny koncert grany na wietrze, wodzie, odgłosach szumu drzew i grzmotów.
Nie zniechęciło to jednak ani organizatorów i artystów, ani wielbicieli naszych koncertów. Jan Traczyk zaśpiewał specjalnie dla nas swoją autorską piosenkę, w której słowa całkowicie oddały nastrój i klimat "Jazzu w lesie". Znowu przyszło lato jak zaśpiewała Anna Dąbrowska. A Jan Traczyk dalej śpiewał "Proszę otwórz swoje drzwi, nie daj tak zwyczajnie moknąć mi".
Burza ustała, a wraz z nią ostatnie dźwięki ze sceny. Dziękujemy wszystkim, którzy wytrwali z nami do późnych godzin wieczornych. Setki osób opuszczając urokliwy zakątek Urli zadawało nam to samo pytanie, "kto za rok będzie radował nasze wrażliwe dusze?" Na to pytanie odpowiedź znajdziemy już niebawem, a tym czasem zapraszamy za rok.